poniedziałek, 10 września 2018

Od Zakury

Głośny dźwięk dochodzący tuż obok mojej poduszki dawał mi znak, że to już czas, abym wstała. Poprzekręcałam się jeszcze kilka razy to na lewą to na prawą stronę, okryłam się kocem, chcąc jeszcze się zdrzemnąć. Nie dało jednak rady! Wyłoniłam swoją twarz spod koca i niechętnie wstałam. Wyłączyłam głośny budzik. Odpękałam swoją poranną rutynę. Sięgnęłam do słoika w którym trzymałam wszystkie rodzaje smaków moich ulubionych lizaków. Dzisiejszy smak lizaka przepadł na malinowy. Uwielbiałam smak malin. W dodatku maliny zawsze kojarzą mi się z latem czyli obecną nieszczęsną pora roku. Wzięłam go od razu do buzi. Przed wyjściem na zewnątrz spojrzałam się na swoje mieszkanie, które było puste. Upewniłam się iż niczego nie zapomniałam i ruszyłam, zamykając za sobą drzwi. Dzisiaj był upalny dzień więc założyłam coś lekkiego na siebie.
Miałam tutaj na myśli zwiewną bluzkę z długim rękawkiem, oraz krótkie spodenki. Do tego nałożyłam czapkę z daszkiem na głowę, aby w jakimś stopniu uchronić się przed słońcem. Wyszłam ze swojego mieszkania, przekroczyłam próg drzwi tym samym wychodząc na zewnątrz. Słońce od razu mnie oślepiło. Zakryłam oczy natychmiastowo dłonią. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie.
- Ciepło, ciepło, spać, spać... - mruczałam pod nosem. Jakoś dzisiejszy dzień nie należał do tych najlepszych. Przeszłam prawie dwa kilometry na słońcu, przystając co jakiś czas w cieniu lub zachodząc do sklepu w którym była klimatyzacja. Słońce dzisiaj dawało się we znaki. W dodatku, aż za bardzo. Dzisiejszy dzień z pewnością nie był tym szczęśliwym dla mnie. Ostatecznie zeszłam z drogi, skręciłam do jakiejś mniejszej uliczki, gdzie był cień. Chociaż odrobinę mogłam się schronić przed słońcem.
Zjadłam do końca swojego lizaka. Odwinęłam następnego i włożyłam do ust. Co jak co, ale chyba w dzisiejszym dniu to smak lizaków tylko mnie pocieszał. Idąc wąskimi uliczkami, które do bezpiecznych nie należały, zobaczyła dzieciaki, które grały w piłkę.
- Zagrasz z nami? - zapytał się jeden z chłopców.
- Z przyjemnością - odpowiedziałam tym samym obudziła się we mnie chęć do działania. Cień był więc z gorącem sobie dam radę. Wreszcie kochałam grę w piłkę, więc upał jaki panował dookoła przestał mi przeszkadzać. Zabawa była super. Przez kilka minut graliśmy do momentu w którym dzieciaki musiały pójść na obiad. Na pożegnanie podzieliłam się swoimi lizakami. Zawsze komuś je daje gdy zaufam tej osobie. Dzieciom daje zawsze z tego powodu, że jest z nimi super zabawa. Zawsze potrafią mnie rozweselić. Dzieciaki odeszły w przeciwną stronę niż ja. Zobaczyłam na swojej drodze odpowiedni kamyczki, aby go ładnie wybić w górę i kopnąć w objęty cel. Chciałam już wcześniej pokazać ta sztuczka na piłce dzieciakom, ale nie starczyło mi czasu. Jak też pomyślałam tak też zrobiłam. Niestety nie udało mi się wycelować przez co kamyk uderzył przechodnia. Nie wiedziałam co mam zrobić na samym początku, ale nim się spostrzegłam byłam już obok poszkodowanej przeze mnie osoby.
- Przepraszam, boli mocno? Może mogę jakoś pomóc? - zaczęłam zadawać pytania, tak, aby nie rozzłościć osoby przede mną jeszcze bardziej.

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy